sobota, 8 marca 2014

Czym maluję - cienie do powiek

Cześć!!

 Zapowiadałam post o cieniach i wypadałoby w końcu go napisać i opublikować zatem - oto i jest. Przedstawię tu wszystkie moje cienie i powiem kilka słów od siebie, nie będzie to typowa recenzja, bo to naprawdę będzie zaledwie dwa/trzy zdania o każdym żeby post nie był zbyt długi. Nie uważam żebym tych cieni miała jakoś wiele dlatego pokusiłam się o zrobienie takiego posta w innym wypadku po prostu by mi się nie chciało. :D Pokusiłam się też o cyknięcie dla Was słoczy więc i do oglądania będzie co nieco. 

 Jakiś czas temu przedstawiałam Wam moją kolekcję wkładów cieni HEAN więc myślę, że tylko dołączenie zdjęcia będzie idealnym rozwiązaniem. Tak więc przed wami zdjęcie mojej paletki magnetycznej z zawartością, swatche cieni HEAN z poprzednich postów oraz jeden wkład, który mi przybył i też jest w paletce.


 O okrągłych cieniach HEAN już kilka słów powiedziałam, ale przypomnę: nieco się sypią szczególnie mocne perły, ciekawa mokra formuła cieni perłowych, wysoka pigmentacja, czarny kolor mnie powalił na kolana, świetnie się łączą ze sobą oraz cieniami innych firm.



 Żeby jeszcze pozostać przy tej samej firmie pokażę Wam swatche cieni, które są do kupienia w poczwórnych paletkach - mowa o tych w prostokątnych foremkach, które postanowiłam również wyjąć i przenieść do magnetycznej.


 Niestety żaden z tych cieni nie ma swojej nazwy, ale paleta, w której były to: Hight Definition kolor 412 GREY GLOW (cena 14,99). Cienie w całości są perłowe. Zaczynając od numeracji ze zdjęcia:

 1. BARDZO ciekawy kolor! Szczerze to nie jestem w stanie go dokładnie opisać a na zdjęciu też nie wyszedł taki jaki jest w rzeczywistości. Dla mnie osobiście jest to połączenie chłodnego, szarego brązu z odrobiną złota, ale posiada srebrne, delikatne drobinki. Zdecydowanie najciekawszy i najładniejszy cień z całej tej palety choć moim zdaniem nie pasuje do reszty, a na 100% nie do "różu" spod dwójki...
 2. Trójwymiarowy cień - jeśli pada na niego światło jak widać na zdjęciu opalizuje na różowo, jeśli światła nie ma wygląda na biały albo prawie go nie widać poza lekkim połyskiem. Ciekawy, ale nie trafił jakoś w moje gusta, kiedyś miałam podobny z innej firmy i rzadko używałam.
 3. Typowy biały rozświetlający, perłowy cień. Nie ma w nim nic nadzwyczajnego choć wiadomo, że w każdej kosmetyczce przyda się taki zwyklak.
 5. Cień, który w tej palecie (Grey Glow) sypie się najbardziej. Jeśli chodzi o jego kolor to nic nadzwyczajnego - perłowa czerń z lekkimi srebrnymi drobinkami. Osobiście dla mnie jeśli czerń to raczej matowa.
 Jeśli chodzi o cienie HEAN to tyle, więcej nie mam, ale opiszę wam jeszcze Glazela oraz podany Ruby Rose.
 6. Były to kiedyś dwa cienie z mojej pierwszej palety. Przez długi czas używałam ich do brwi mieszając jeden z drugim. Pewnego dnia zdecydowałam się i odważyłam połączyć je w jeden - udało się i od tej pory malowanie brwi jest o wiele szybsze. ;)
 4. Był to cień sypki, którego nazwy nie znam, ponieważ wygrałam go w rozdaniu. Tak naprawdę przeniosłam go na próbę żeby zobaczyć czy uda mi się z przetapianiem cieni do foremek. Mocno opalizuje, posiada srebrne drobinki, trochę się sypie, bo w zasadzie jest to bardzo drobno zmielony brokat połączony z pigmentem. Na pewno go do czegoś wykorzystam, bo kolor jest przepiękny a od kiedy jest "prasowańcem" o wiele wygodniej się go używa. Najlepiej nakłada mi się go palcem.

 Jeśli już jesteśmy przy temacie GLAZELa to pokażę resztę zdobyczy od nich.


 Cień sypki, perłowa czerń. Mogę na jej temat powiedzieć tyle, że bardzo rzadko jej używam i powtórzyć się, że wolę maty. On jak wdać daje srebrną poświatę co znowu jakoś mnie ku niemu nie ciągnie...
 

 Jak na razie najładniejsze srebro jakie miałam w rękach - okej sypie się, trochę, ale to jaki efekt daje rekompensuje wszystko, moim zdaniem - cudak.

 Przepiękny prawda?? Nic więcej mówić nie trzeba, wystarczy spojrzeć. Ten kolor jest przepiękny niestety na wszystkie cienie firmy Glazel trzeba uważać gdy chce się je połączyć z inną marką, mogą pojawiać się plamy przy blendowaniu.

 
 Chciałam go sprzedać zrazem z matami prasowanymi, ale zdecydowałam, że jednak sobie go zostawię. Ma delikatny kolor oraz daje subtelne rozświetlenie. Jest to raczej róż na policzki i tak go przy okazji używałam. Gdy się muśnie i nie nałoży zbyt dużo wygląda naturalnie, tych drobinek nie widać prawie w ogóle pozostawia zdrowe rozświetlenie policzka.

 To wszystko o Glazelowskich cieniach, przejdźmy do MY SECRET. W ich asortymencie możemy znaleźć cienie sypkie o wykończeniu perłowym, prasowane również perłowe oraz maty. 
 


  Sypkie STAR DUST, które posiadam:
 1. Numer 11, znowu czerń! Znowu rzadko używana! Znowu drobinki! Chociaż pigmentacja WOWOW więc na pewno zostanie używany i to nie raz i nie dwa, poza tym drobinki może i są intensywne, ale nie jest ich dużo, zakład, że przy blendowaniu same się stracą. ;) 
 2. Numer 5, bardzo ładny, chłodny odcień, po prostu perełka do rozświetlania wewnętrznego kącika albo środka powieki!!!
 3. Numer 6, WOWOWOWOWOWOW piękny co? Sami spójrzcie, swatch broni się sam. Piękny brąz opalizujący, no majstersztyk! :D
 4. Numer 2, bardzo przypomina mi cień firmy BIKOR, ale jego swatch będzie później. Jest to żółty sypacz, lubi się rzucić gdzie popadnie, najlepiej nakładać palcem, bo z pędzla może sfrunąć tym bardziej przy strzepywaniu. Dosyć suchy i drobinki ma bardziej brokatowe, moim zdaniem najlepiej nakładać bezpośrednio na bazę żeby miał się do czego przykleić.


  5. Numer 7, genialna, żywa, jasna zieleń. Pięknie rozświetla spojrzenie, nie jest nachalna. Troszeczkę traci się przy rozcieraniu lub łączeniu z innymi kolorami, lecz to nie problem, bo jest możliwość dołożenia bez obaw o efekt końcowy makijażu. Idealnie prezentuje się z brązami, śliwkami i oberżynami.


 6. Numer 8, ciemna, leśna zieleń. Bardzo ciekawy cień i równie chętnie używany. Zazwyczaj ląduje w zewnętrznym kąciku oka albo na dolnej powiece.

 To tyle z sypkich, przyjdźmy do prasowanych.


 1. Numer 505 Matt, idealny rozcieracz w załamaniu powieki, ponad, w wewnętrzny kącik, pod łuk brwiowy. Ten rodzaj cienia albo ten konkretny to must have w kosmetyczce każdej kobiety a w połączeniu z 506 oraz jakimś cieniem perłowym np. 101 stworzyć możemy idealny makijaż dzienny czy do pracy czy do szkoły.
 2. Numer 512 Matt, równie przydatny jak 505, lecz jest to już pudrowy róż, idealnie sprawdzi się do makijaży dziennych, ale do rozcierania już nie w każdym przypadku.
 3. Numer 506 Matt, tak jak wszystkie cienie My Secret cechuje go wysoka pigmentacja. Świetnie łączy się z każdym cieniem, a jego uniwersalny kolor właściwie do każdego makijażu może być wykorzystany.
 4. Numer 101 Pearl, idealny do rozświetlania wewnętrznego kącika lub co tam sobie lubicie rozświetlać. :D Ja używałam go w niewielkich ilościach również na szczyty kości policzkowych w zastępstwie rozświetlacza.
 5. Numer 103 Pearl, tak jak poprzednik - nic dodać, nic ująć.
 6. Tu się nam wkradł cień firmy MIYO, jak na razie jedyny z ich firmy, ale obstawiam, że jeszcze kilka zagości u mnie w kufrze tym bardziej jeśli dokupię paletę magnetyczną. Co do tego cienia, nazwy Temper mogę powiedzieć, że jest on niego tępy i nie ma tak przyjemnej formuły jak My Secret, kolor natomiast ciekawy i na pewno będę go używała - tak jak dziś. ;)


 7. Numer 511 Matt, geniusz nad geniuszami matowych żółtych cieni, za cenę 7zł chyba lepszego nie znajdziecie. Widać mój jest po przejściach, ale to nie przeszkadza w używaniu go. Idealny do makijaży artystycznych a w połączeniu z Duraline i niecodzienną kreskę wykonamy.
 8. Numer 514 Matt, moja nowa zdobycz, kupiłam go podczas na przecenie w Naturze za 5zł wraz z 515 i 505. Piękny, intensywny róż i tak jak poprzednik - do makijaży artystycznych czy kreski jak znalazł.
 9. Tym razem wkradł się cień PEGGY SAGE w odcieniu Sweet Berry, bardzo ciekawy cień jak widać nawet ze swatcha, satynowy w kierunku do perły.
 10. Numer 515 Matt, tak jak 511 i 514, nic więcej nie mam do dodania prócz tego, że przepiękny fiolecik!!
 

 Pozostając w temacie matów. Cienie DENI CARTE, były w okrągłym opakowaniu (trio mat nr 23), nawet nie musiałam się zbytnio wysilać przy ich wyciąganiu, bo wypadły sobie same. :D Cienie są idealne w roli rozcieraczy, ale ten najjaśniejszy używam też często do wewnętrznego kącika.


 Cień firmy BIKOR, wspomniany wcześniej przy My Secret Star Dust 2. Mimo, że cena Bikora jest X razy wyższa to cień sam w sobie jest mniej intensywny. Nie powiem, że jestem zawiedziona, ale gdybym mogła go "zmacać" a potem miała wybrać między nim a My Secret to odpowiedź nasuwa się sama. Tak czy owak B103 nałożony na mokro z Duraline to bajka.


 Na koniec o dwóch moich paletach. Na pierwszy rzut idzie perłowa piękność za niską cenę - MUA Heaven&Earth! Gdyby posiadała również maty byłaby moim ideałem do dzienniaków, niestety nie lubię makijaży w pełni wykonanych perłowymi cieniami więc gdy po nią sięgam dorzucam jeszcze jakiś macik. Nie mniej jednak paleta godna polecenia i Wy dobrze o tym wiecie!!


 Jedyny Sleek, którego uważam, że warto kupić. Miałam w swojej kolekcji 5 palet tej firmy i z nich została mi tylko Darks. Cienie są fenomenalne, trochę się sypią, ale gama kolorystyczna trafia w mój gust w 90%, nie w stu dlatego, że brak tam dla mnie cienia w stylu 505 My Secret. W palecie mamy dwa cienie "cieliste" niestety jeden jest zbyt ciemny a drugi ma za dużo żółtych tonów. Polecam, bo widać pigmentacja najs!!

 I tym samym dobrnęliśmy do końca. Mam nadzieję, że nikt po drodze nie usnął, nie wyłączył strony albo nie umarł z nudów! :D

Oczywiście dajcie znać czy post Wam się spodobał i czy posiadacie, któryś z wymienionych produktów!

Trzymajcie się ciepło! :*

18 komentarzy:

  1. ja cieniami i pigmentami My secret jestem zachwycona, tak samo paletką sleeka Darks : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę dużo tych wszystkich ceni jak na raz :) jest parę, które rzuciły mi się w oko a cienie Sleek mam parę paletek i sobie chwalę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aj tam dużo! jeszcze nie :P bardzo się cieszę, że Tobie służy Sleek :)

      Usuń
  3. Noo 505 MS :D:D:D Sie wie, wypaśka :D Muszę mieć sypańce My Secret, muuuuszę!

    OdpowiedzUsuń
  4. ale fajne kolorki:) chcę wiosnę;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. taaak! ja też, ale już widać coś się zaczyna! :) :)

      Usuń
  5. Ty w porównaniu z moją kolekcją cieni to masz ich bardzo mało ;) Ja uwielbiam wszelkie kolorowe cienie i zawsze jakieś nowe dokupuję ;) Kiedyś miałam ochotę na cienie z Glazel ale teraz mi już przeszło po ostatnich aferach z tą firmą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie uważam, żeby moja kolekcja była obszerna, sukcesywnie powiększam choć nie na mus ;) Glazel ma moim zdaniem tylko kilka cieni do polecenia, chyba lepiej strzelać w sypkie, prasowane są średnie jak za ich cenę...

      Usuń
  6. Ten cien z my secret zielony bardzo mi sie podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  7. mam z my secret ten najjasniejszy 10 albo 110 ( starłsię napis) uzywam go na swojej porcelanowej cerze jako rozswietlacz, sprawuje sie ekstra :) moim zdaniem to odpowiednik vanilla z MAC-a :) co do cieni to uzywam głownie naked 2 , teraz rzadko kiedy kupuje inne cienie, czasem skusze sie na jakis totalnie intensywny pigment ;) polecam KOBO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak to raczej 110 :) ja ze swojej strony mogę polecić Hean, bo z tego co słyszałam to to samo co KOBO a taniej :D

      Usuń
  8. Uwielbiam wszystkie perłowe cienie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja lubię, ale jakbym miała wybrać to bym wzięła maty :)

      Usuń